piątek, 26 kwietnia 2013

Warsztat: Istota Boska

Z istotami boskimi borykałem się wiele razy na przestrzeni różnych kampanii. Matko Świnta, czasami to były straszliwe Faile. Rzadko kiedy udało się oddać istotę boską w sposób taki by gracze czuli przed nią respekt i czuli mistycyzm tej istoty, bez powoływania się na czyste efekciarstwo super-mocy i efektów świetlnych.
-To jest bóg...
-O'rly?
-Tak, patrz... nagle spadają kule ognia i wszyscy wasi wrogowie rozsypują się w proch...
-Łaaał, znaczy ma instant-atak który zadaje 100k12 obrażeń i automatyczny krytyk, mhm... kumam.

Tak jest najczęściej. Kolejną nieudolną próbą jest dosadne powiedzenie przez NPCa "This nigga be the God. You be humble now, k?"


Mam nadzieję pomóc wam trochę w kreacji istot boskich, tak by zaiste wydawały się boskie. Dlaczego? No, to zależy co chcecie przekazać, czasami jest to ciekawy motyw przewodni, coś co kreuje atmosferę, czy służy wytworzeniu aury potęgi wokół antagonisty. Zwracam uwagę, na to, że to nie są rady jak stworzyć BOGA, tylko jak stworzyć istotę boską. Taka istotą może być władca jakiejś krainy, król zbrodni, arcyzłoczyńca, tudzież nasz największy sojusznik. Czasami mistrzowie gry chcą przekazać tego typu niuanse, przemycić do narracji, chcą wywołać respekt, przestrach, poczucie, że brniemy naprzeciw jakiejś niepowstrzymanej siły, której nie da się pokonać... Ale to nie znaczy, że sama istota nie może być zwykłym cherlawym śmiertelnikiem.
Ogrom mistrzów projektując wtedy kampanie, z epickim wrogiem, zrobi zeń jakiegoś mega podkoksanego przeciwnika z miliardowym levelem i mocami, które sprawią, że będziemy się go bać... ale to nie jest istota boska, to po prostu kolejny potwór do zajebania, tylko, że mocniejszy.

Od początku.
Jeśli chcesz, by istota boska była motywem w twojej przygodzie czy też settingu, zacznij konstruować przygodę, kampanię czy co tam chcesz, z tą istotą na myśli. Wepchnięcie istoty boskiej z dupy między wątki nie podziała, a przynajmniej nie osiągniesz zamierzonego efektu.
Kiedy projektujesz kampanię miej zaś na względzie wszechobecność istoty boskiej. Lepiej wytłumaczę to w kolejnych paragrafach, ale pamiętaj, że jedną z cech takiej istoty jest to, że jej zasięg jest ogromny. Ma swe oczy wszędzie i bohaterowie, żeby uciec spod jej buta musieliby zwiewać na drugi koniec świata (to oczywiście przenośnia, w realiach średniowiecza, przejście kilku krain albo i pół kontynentu byłoby dla postaci wielką wyprawą, podczas gdy w uniwersum S-F, to lot  w nadprzestrzeni na inszy koniec galaktyki.) Generalnie, gracze winni czuć, że nigdzie nie jest bezpiecznie, chyba, że diametralnie oderwą się od swego dotychczasowego i pewnie ustawionego życia i ruszą postaciami na pokrętną tułaczkę.

Nieosiągalność.
W Carskiej Rosji poddani traktowali swego Pana jak boga. Wiecie dlaczego? Ponieważ portret Cara wisiał w narożniku domostwa, zaraz obok świętej ikony. Przeciętny Wania urodzony we wsi pod Bobrujskiem pracował całe swoje życie w polu. Dorastał i pracował, przeżywał swoje dobre i złe dni, w słońcu i słocie. A gdy zaszła konieczność, gorzej niż zwierzę pociągowe, ciągnął barkę jako burłak wzdłuż Dniepru, bowiem lokalny włodarz chłopstwo z pola ściągnął i kazał pracować przy transporcie dóbr do majątku. Na wieczór Wania zmęczony, zdyszany i głodny, nie dostawszy nawet grosza, wraca do domu. Żona jeść mu daje, a ten jeno ma siłę się pomodlić i spać pójść. Z cała rodziną padają na kolana przed świętym obrazkiem i portretem Cara. Modlą się prosząc o szczęście, łaskę i wybawienie od grzechów, oraz szczęśliwe panowanie srogiej twarzy obok ikony. Boże, uchowaj Cara.
Wania kładzie się spać... a kolejnego dnia, barki ciągnąc co prawda nie musi, ale żniwa idą, więc wraz z trzema córkami i dwójką synów, rżną pszenicę. Zbierają w pocie czoła, mając nadzieję, że deszcz nie spadnie i zbiorów nie zepsuje. Znowu jedzenie, modlitwa i spać...
I tak Wania dwadzieścia lat do starości. Syna wydał, drugiego do armii wzięli i już nie wrócił, córki się rozeszły, ziemi mało zostało. Dwadzieścia lat pracy wyniszczającej człowieka.A podatki srogie, panowie zabierają zostawiając tyle tylko, żeby przeżyć. Pańszczyzna też sroga.
Wania w końcu odmawia swą ostatnią modlitwę jako starzec, przeżegna się. "Boże uchowaj Cara i badź łaskaw dla jego i mych dzieci. I odpuść nam winy."
Wania umiera, ani razu nie zobaczywszy Cara na oczy.
On tam jest... wszyscy o nim mówią. Jego armie podbijają całe krainy. Pod jego pozwoleństwem sądzi się i skazuje. O jego szczęście wołają patriarchowie w cerkwiach. Asesor od czasu do czasu zjawi się przeczyta dokument, wypowie, że to z woli Cara muszą oddać swoich synów do wojska, a kto się przeciwstawi, tego solidnie pokarają. Ale Wania jak i wiele milionów mu podobnych, NIGDY Cara nie zobaczą na oczy.

Istota, która jest osiągalna nie jest boska, jest zwykła, jest przeciętna. Istota faktycznie boska ma swojego rodzaju kontrolę nad ludźmi. Wszyscy wykonują rozkazy, bo jeśli nie, to słudzy tej istoty przyjdą zdyscyplinować. Ale nawet jej słudzy nie mają z nią kontaktu. Asesor ma swego przełożonego, ten swojego, ten swojego, ten jeszcze jakiś kontaktów, i ktoś tam hen, hen na tym łańcuchu wzajemnej kontroli odbiera słowa od istoty boskiej i przekazuje w dół. Istota boska działa przez to, że nawet Ci którzy jej służą nie mogą jej dosięgnąć i czują ten sam respekt. Istota boska nigdy nie kwapi się załatwiać spraw przyziemnych sama, zawsze ma od tego szereg popychli. Najprawdopodobniej nawet jeśli Wania zrobiłby coś strasznego, jak wszczęcie chłopskiego buntu, istota boska nawet by się o tym nie dowiedziała, jest ponad takimi problemami. Zająłby się tym stosowny urząd.

Dla wszystkich, którzy znają uniwersum Warhammera 40.000, wiedzą jakim respektem cieszy się postać Imperatora, ma wymiar boski, bo nikt go nigdy nie zobaczy. Nawet najbardziej zasłużeni Space Marines i generałowie przeżyją swe żywota odziani w chwałę i legendy, ale do pięt Imperatora się nie zbliżą. niby są tam jacyś ludzie, którzy zajmują się Złotym Tronem, ale nie ma jak do nich dotrzeć. Nikt tego nie zdoła.  I jeśli fani fluffu Warhamerra przypomną sobie stare dobre czasy 3 i 4 edycji, gdy Games Workshop nie pozwalał swoim pisarzom na tworzenie książek, gdzie Imperator był łatwo dostępną dla czytelnika postacią drugoplanową, jego istota miała ten aspekt nieosiągalności. I to nadawało jej mocy, wszystkie mity i domysły jakie się o nim toczyły, gdy nie wiadomo było skąd Imperator tak naprawdę się wywodzi. Pojawił się na ziemi, zjednoczył ludzkość, wszyscy zwą go Imperatorem, jest bogiem - człowiekiem.
Niestety, gdy postać Imperatora opisano, wytłumaczono skąd się wziął, że był genetyczno-psykerskim eksperymentem i jakimś kosmicznym protoplastą Jezusa, ręce mi opadły, bo coś co miało swój nieskończony tajemniczy wymiar rozbudowywany przez wyobraźnię graczy, nagle okazał się prostym trikiem.

Pamiętacie Gwiezdne Wojny? Kiedy była mowa o Imperium i wielkim Imperatorze, baliśmy się. Ta odległa istota o wielkich możliwościach z władza nad życiem i śmiercią, okazała się starym dziadem w czarnym szlafroku.

To jak wejść na plan filmowy Władcy Pierścieni, przechadzać się ulicami Gondoru, ale wystarczy przejść przez nie te drzwi, żeby wstąpić za plan i zobaczyć, że te potężne białe mury, te sędziwe posępne głazy, to styropian wsparty stelażem z desek i nałożona na to grafika komputerowa. Tym jest właśnie Osiągalność dla istoty Boskiej, staje się zwyczajna, rozwiewa niepokoje i niepewność, które są  największymi źródłami ludzkiego strachu.

Oglądając Obcego, przez jakieś 90% filmu nie widzimy Xenomorfa. Straszy nas fakt, że nie wiemy gdzie on jest. Może kryć się gdzieś tam w cieniu, może skradać się kanałami serwisowymi... a kiedy już myślimy, żeśmy go znaleźli, okazuje się, że wystraszył nas kotek. Ale w tym czasie obcy dorwał kolejnego członka załogi, a my tego nawet nie zauważyliśmy. Natomiast gdy obcy stał się widoczny i osiągalny, czar prysnął. W Aliens vs Predator, gdzie obcy wyłazili zza każdego rogu film zamienił się w zwykły średniej jakości thriller akcji.
Podobnie jest z istota boską. W końcu słowo bogobojność skądś się wywodzi. Istota Boska budzi strach bo nie wiemy kim może być, nie wiemy co teraz zrobi, nie wiemy jak daleko spadnie na nas jej gniew i jak będzie mocny. Istota, by być Boską, powinna być Nieosiągalna - zaś dotarcie do niej, powinno być kulminacją, wielkim osiągnięciem.

Jak nadać jej taki wymiar?
Wiadomo, nie będziemy prowadzić graczy przez każdy etap życia, jak wyżej wymienionego Wanię, bo to zbyt długie, ale tutaj z pomocą przychodzi nam kilka fajnych trików:
  • Wszechobecność istoty boskiej: Czy to Bóg, a jego reprezentacją są kapłani, czy to potężny władca, którego mięśniami są armie i wierni poddani, czy król zbrodni, pamiętaj by gracze mogli wszędzie znaleźć ślady jego obecności. Czy to flaga powiewająca, czy to portret, czy to jakiś krzyż, gwiazda, godło. Niezależnie jak daleko gracze nie dojdą, od domostwa do domostwa, czy to małe czy duże, zawsze jest miejsce na taki symbol. Będzie na szyjach przechodniów w postaci wisiorka, będzie wisieć nad drzwiami wejściowymi. Gracze zauważą go na rękojeści miecza NPCa, który mieni się ich wielkim przyjacielem, zobaczą wzór na sukni, lub w księdze. Prześladujące ich symbole będą wszędzie, pamiętajcie, by nie ciągle, ale co jakiś czas o tym przypominać.
  • Istota Boska jest w kulturze: Świetnym pomysłem jest zaznaczenie jak wielce ludzie zżyci są z istotą. Będą jej imienia używać w przysłowiach, będą bronić porządku w której istota zajmuje swoje miejsce na szczycie, nie dlatego, że to wypływa ze zdrowego rozsądku, ale dlatego, że tak zostali wychowani... Bo o zdrowie Cara ich ojcowie się modlili i płacili podatki, to nie do pomyślenia, że może być kto inny niż Car, a jeśli mówicie inaczej, toście szaleni, panie! Szaleni! I ja się do waszej sprawy mieszać nie będę, tfu! Przeciw porządkowi boskiemu występować! W końcu człowiek wychowany w przeświadczeniu, że Istota ma nad nim prawo boskie do rządzenia jego losem, będzie w końcu agresywny w stosunku do wszystkich którzy śmią imputować, że są ponad ten porządek a zatem i ponad nim.
  • Istota Boska ma wszędzie swych agentów: Czy to władca czy to bóg, ma wierne zastępy, które zrobią wszystko, żeby zaprowadzić porządek z tymi, co wyłamują się spod władzy. Nie muszą być istocie absolutnie lojalni, ważne, że boją się, że ktoś inny z nieskończonych szeregów agentów może ich za brak lojalności usunąć. Może tez dzięki swej lojalności żyć w luksusie. A strach połączony z wygodą i uwielbieniem to straszliwi sojusznicy. Szeregi agentów się nie kończą, zawsze pojawiają się inni, niezależnie ilu wyeliminujesz, są falą tsunami i walka z nimi jest możliwa, ale bezsensowna. Istota Boskiej nie pokona się konwencjonalnie, nawet ją zabijając. Trzeba zniszczyć jej boskość, a tego łatwo się nie osiągnie machaniem miecza.
To podstawy, ale my pójdziemy jeszcze dalej. Zabierzemy istocie boskiej twarz, tak, żeby nikt nie wiedział jak wygląda. Wyobraźcie sobie lorda Vadera, który komunikując się z Imperatorem, nie widzi żadnej twarzy, a tylko pusty ekran/hologram ze zniekształconym głosem, lub jeszcze lepiej żeby hologram reprezentowała pozioma linia zaburzana wedle częstotliwości fal dźwiękowych, gdy Imperator przemawia. I nigdy nie zobaczymy jego twarzy. A w scenach, gdy Vader spotyka Imperatora, mamy jedynie ujęcie zza tronu. Przed nim klęka sith w czarnej zbroi, a my wiemy, że na tronie ktoś siedzi, ktoś kto wydaje mu rozkazy, ale nie wiemy jak wygląda.
Prawda, że taka istota budzi o wiele większy niepokój?


A zatem by nie być gołosłownym, pozwólcie, że przedstawię wam jedną z takich postaci, wymyśloną na potrzeby pewnego scenariusza. Autorski świat, s-f, wielka wojna między dwoma potężnymi państwami. Planeta pod okupacją. Gracze wcielają się w postacie członków ruchu oporu broniących się przed inwazją. Na planetę przybywa pewien człowiek, zwany "Naczelnikiem". Wroga Federacja oddała mu władzę nad planetą, żeby on w jej imieniu zorganizował struktury i zaprowadził porządek.
Wszyscy się boją Naczelnika, którego symbolem pozycji jest wielka złota litera T na czarnym tle. Przybywa ze swoją specjalną przyboczną gwardią, ale nikt nie wie jak wygląda, ma swoich ludzi, którzy zarządzają w jego imieniu. Ma swoich funkcjonariuszy, którzy kontrolują poczynania jego własnych ludzi i żołnierzy. Zaczyna swymi dekretami walczyć z korupcją i brakiem dyscypliny. Oficerowie są degradowani, a inni awansowani, egzekucje się sypią a gwałt i rozbój karane są albo śmiercią, albo brutalną chłostą.
Gracze myślą, super, dali nam rzeźnika, ludzie szybko się zbuntują.
A wtedy Naczelnik i ludzie mu podlegli robią coś czego gracze się nie spodziewali. Organizują pomoc dla cywili, surowe acz sprawiedliwe sądy i trybunały. Uruchamiają elektryczność, infrastrukturę, dostawę wody. Wieszają złodziei, zapewniają opiekę bezdomnym, pomagają odbudować i uruchomić zakłady pracy. Mimo wszystko jest stan wojenny i ciągła okupacja. Wszystko pod obiektywem kamer mediów, wszystko tran na żywo przekazywane publice.
Nagle ludzie zaczynają mieć wątpliwości, ich dawne rządy były skorumpowane, obciążały gospodarkę, blokowały handel. Przedsiębiorcy się cieszą, bo nowa władza nie woła od nich wielkich podatków. Cywile nie wiedzą, czy dalej przeciwstawiać się okupantom żyjąc w podziemiu... po jakimś czasie robią się głodni, burczy im w brzuchu, mają rodziny którymi trzeba się zająć. Wychodzą i wracają do pracy, okazuje się, że nowa władza choć surowa jest sprawiedliwa i zawsze jest co do gara włożyć za solidną pracę, o wiele więcej niż to co oferuje ruch oporu. Powoli agenci Naczelnika zaczynają się wtapiać między ludzi, kupczą przywilejami za donoszenie o ruchu oporu. Dodatkowe racje żywnościowe, ciepłe posadki.
Wtedy nasi gracze słyszą, dowiadując się z wiadomości, że na odbudowującej się planecie mają coraz mniejsze poparcie, a w dodatku grupa rebeliantów z ich organizacji dokonała zamachu na ciężko pracującą rodzinę, obwiniając ich za współpracę z nową władzą! (Część tych napadów mogła być faktycznym odwetem na konfidentach, ale część to ludzie Naczelnika pod przykrywką pozorują masakry.) Plan się zamyka, lud odwraca się od ruchu oporu. Boją się bandytów i opętanych manią zemsty rzeźników, prosząc o pomoc nikogo innego ale właśnie Naczelnika. Obywatele i krajanie wskazują ich palcami, odtrącają, obwiniają, biegną do pierwszego funkcjonariusza na ulicy... tak, tego w czarnym mundurze ze złotą litera T na piersi.
Całe miasto w końcu urządza obławę i publiczne egzekucje na członkach ruchu oporu.


Jak mierzyć się z takim wrogiem? Jak walczyć z kimś takim? Konfrontacje z Istotą Boską to zupełnie inna liga i sposób myślenia.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz